Sezon letni (powiedzmy) w pełni. Choć pogoda dość często ostatnio nie rozpieszcza – jest w miarę ciepło, dni są długie, więc aż się prosi, żeby z domu się ruszać. Szczególnie, jeśli w domu są na stanie dwie nadpobudliwe agentki, którym wrażeń wiecznie mało. Do pewnego momentu mieliśmy problem, gdzie tu chodzić, co tu robić. Ileż można te same place zabaw zwiedzać. Także tego, u nas to jest krótka piłka. Manatki w torbę i w drogę. Zaczęliśmy jeździć – bliżej i dalej.
Jakiś czas wydawało nam się, że w okolicach nic ciekawego nie ma i ciągle zachodziliśmy w głowę, co tu zrobić z dzieckiem w wolnym czasie. Potem z dwójką dzieci – gdzie się wybrać? Okazuje się jednak, że pobliskie rejony pełne są ciekawych miejsc na jedno, czy dwudniowe wypady. Gdzie pojechać z dziećmi na weekend? Nasz dzisiejszy cel to Ruciane-Nida.
Ruciane Nida to taki nooo rzut kamieniem od Białegostoku, przy założeniu że kamień rzucimy, podjedziemy, podniesiemy go i rzucimy jeszcze raz 😉 Ale jak ktoś jeździć lubi – odległość bez problemu do ogarnięcia w jeden dzień – w tę i z powrotem. Z tego względu stanowi fajną alternatywę dla Augustowa.
W Rucianem-Nidzie (tak, sprawdziłam odmianę ;)) jest port, który serwuje wyprawy duże i małe chyba w każdy piątek, świątek i niedzielę. W sensie że zawsze, przynajmniej w sezonie, jakieś rejsy są. Oprócz tego, gdzie i jaką trasą, warto zerknąć też:
– ile dana trasa trwa,
– oraz czy obejmuje tam i powrót 😉
Jako że nasze dzieci, szczególnie jedno, dość małe jeszcze są (a jak raz się na statek wejdzie, wysiadki nie ma, póki do portu się nie wróci) – osobiście celowaliśmy w rejsy najkrótsze 🙂 I fajnie, bo trafiliśmy na mały kameralny stateczek Kormoran 🙂 Godzinna przejażdżka po okolicy była w zupełności wystarczająca.
Rejs maluchom się podobał. Dzieci mają frajdę z uwagi na samą bytność na statku, dla rodziców to natomiast miłe oderwanie od szeroko pojętej cywilizacji i piękne widoki dookoła. Miły kapitan co jakiś czas zatrzymywał się na chwilę i opowiadał, co gdzie i jak 🙂 Na stateczku była część zakryta (super, bo złapał nas przelotny deszczyk) oraz – co przy dzieciach niezmiernie istotne – łazienka 😉
Sama miejscowość natomiast, hmm, z trudem znaleźliśmy jakąś pizzerię (bo to jedyne, czym żywią się nasze dzieci na wycieczkach oprócz lodów i paluszków), żałowaliśmy więc że nie zostaliśmy w knajpce tuż przy porcie – pizza w centrum najwyższych lotów generalnie nie była. Przy porcie trafiliśmy za to na małą lodziarenkę, w której serwują dość ciekawe smaki (m.in. sorbet z malin z gruzińskim winem?). W końcu coś innego w każdym bądź razie 🙂
Patrząc od strony fotograficznej natomiast – widoki super, choć warto skusić się na rejsy ranem lub popołudniu – w dzień mocne słońce niewątpliwie uprzykrza fotografowanie. Ostre cienie i wszyscy mrużą oczy. Dla tych, którym fotografia dziecięca jest bliska i dysponują więcej niż jednym obiektywem natomiast – polecam przemyśleć dłuższe ogniskowe 🙂 Na rodzinną wyprawę na małym stateczku 85 mm okazało się być stanowczo za długie i pozwoliło jedynie na parę bardziej poetyckich kadrów. Relację z wycieczki trzeba już natomiast było robić komórką 😉
Portów mazurskich jest cała masa i po jeziorach można pływać i pływać. Ruciane-Nida to jednak baza wypadowa najbliżej patrząc ze strony podlaskiej 🙂 Polecamy więc, dzieci – zasmucone, że tak krótko 😉