Przyznaję, że zaczynam czuć się coraz bardziej odpowiedzialna za to, co publikuję w internecie. I to nie tyle za siebie i swoje zdjęcia, co za innych…
Facebook coraz podrzuca mi treści, które znajomi, czy znajomi znajomych lubią, a tym samym – zdjęcia różnych fotografów. Czasem bywa to inspirujące, czasem – przerażające. Do tego posta skłoniło mnie jedno zdjęcie, na które się ostatnio natknęłam. Zdjęcie, które było próbą mniej więcej czegoś takiego:
Próbą. Maluch nie spał, był dość luźno owinięty, przez co jego pozycja nie dość, że wyglądała mało atrakcyjnie to jeszcze mało komfortowo. Co więcej, bobas ewidentnie stał o coś oparty, co mogłoby sugerować brak asekuracji. Nie mam zamiaru spekulować nad jego bezpieczeństwem, choć na bezpiecznego niestety nie wyglądał, ale zamiast zarzucać coś komuś, zarzuciłam od razu sobie…
„Iwona, na samym Facebooku ogląda Cię kilka tysięcy osób. Patrzą na Twoje prace, ale niestety nie zawsze wiedzą, a czasem mogą próbować odtworzyć. Czego nie wiedzą? Jak to było zrobione.”
Tak, dokładnie. Przeraziła mnie myśl, że ktoś mógłby oglądać moje zdjecia, często będące efektem bezpiecznej sesji w połączeniu z photoshopem, i mógłby pomyśleć, że to tak dokładnie na żywo wyglądało! Że bobas stał w kokoniku sam, że leżał beztrosko pozostawiony na mini kanapie, że – o zgrozo – wzięłam gałąź, zawiesiłam na niej hamak i do środka wrzucilam Bogu ducha winne dziecko. I że skoro ja tak robię, to to oznacza że to bezpieczne jest. I że każdy tak może. Przeraziło mnie to…
Przeraziło, bo zwykle wykonując takie zdjęcia wydaje mi się to oczywiste. Że przede wszystkim bezpieczeństwo dziecka i że reszta to magia grafiki.
Zdecydowanie zdjęcia przed i po, zdjęcia backstage i filmy będą coraz częściej na moim profilu, bo choć nie mogę odpowiadać za cudze poczynania, wiem że w duszy i tak czułabym się winna, gdyby jakiemuś maluchowi gdzies coś się stało.
________________________________________
Ale jest też druga część tej opowieści, opowieści z morałem. Druga część to apel, do Was kochani Rodzice. Do Was, którzy decydujecie się na zdjęcia, nie tylko dla noworodka, i którzy obdarzacie nas fotografów ogromnym, naprawdę ogromnym zaufaniem. Uważajcie, kogo tym zaufaniem obdarzacie. Nie zakładajcie z góry, że jeżeli ktoś coś robi, to znaczy że wie, że się zna. Bo czasem się nie zna. A czasem wydaje mu się, że wie, a wcale nie wie. I jeżeli cokolwiek wzbudza Waszą wątpliwość – powiedzcie „nie, proszę tego nie robić”. Lub zapytajcie, upewnijcie się, sprawdzajcie, czy to aby na pewno jest ok i bezpieczne. Bądźcie blisko swoich maluchów, jeżeli boicie sie, że cokolwiek może im zagrażać.
Nawet gdy jesteście na sesji u mnie. Tak, szanując zaufanie, którym mnie obdarzacie, szkolę się nieustannie. W trakcie tych już kilkuset wykonanych sesji zaczynałam od ujęć prostych, dopiero stopniowo, wraz z przychodzący doświadczeniem sięgałam po te trudniejsze, efektowniejsze. Zawsze staram się stawiać bezpieczeństwo dziecka na pierwszym planie, nawet kosztem trudniejszej i dłuższej obróbki. Ale jeżeli cokolwiek budzi Waszą wątpliwość – musicie o tym mówić. Wprost. Bo to Wasze Maleństwa. Są pod Wasza opieką. I liczą na to, że Wy je ochronicie.
I choć jako fotograf przede wszystkim noworodkowy i dziecięcy bardzo boję się opinii demonizujacych nasz zawód, zdaję sobie sprawę, że być może nie każdy podchodzi do niego z należytą odpowiedzialnością. Nie każdy rozumie powagę sytuacji. Tak więc Rodzice, miejcie do nas pewna dozę nieufności, fotografowie – pamiętajcie, że bezpieczeństwo i zdrowie dziecka ważniejsze są niż najlepszy i najbardziej spektakularny kadr. Wszyscy jak tu jesteśmy – dbajmy o te nasze pociechy, o te najmniejsze istotki świata, a sztuka i piękne pamiątki przyjdą same…
Powiedziałam ?
Pozdrawiam
Iwona Pajewska